Jeju ! Przed chwilą wróciłam i jestem wykończona....Ale może opowiem wszytsko od początku.Dziś o 14.30 byłam z Majką na rolkach.Trochę sobie pojeździłyśmy i poszłyśmy po Anie.Oczywiście musiałyśmy ją namawaiać(jak zwykle) ,żeby wyszła na pole ,ale to szczegół.No i jeszcze prosiłyśmy ją ,aby chociaż spróbowała jeździć na rolkach ,ale ona jak zwykle NIE !Potem pojechałyśmy po Klaudię.Siedziałyśmy na ławkach ,gadałyśmy, jeździłyśmy itp.No i wkońcu się rozeszłyśmy.Stopy czerwone,całe obolałe....Dojechałam do domu i nagle....przypomniało mi się ,że nie mam w domu ani zeszytu ,ani podręcznika z 4 klasy.A jutro sprawdzian z przyody z składników pogody(nie wiem po co mi to powtarzać ,ale dobra).Ostatnio babka normalnie nam codziennie robi sprawdziany(trudne).Z poprzedniego dostałam 4 <yupi>(nikt w klasie nie miał 5 i było tylko kilka 4) No sami widzicie ,że ten sprawdzian musiał być trudny !No i musiałam <straszne> iść do Maji go pożyczyć !!!Uff..a to nie tak blisko...!Teraz nóg nie czuje.Ale zeszyt MAM i satysfakcja jest!Musze się zaraz iść zacząć uczyć ,bo jak nie to będzie nie dobrze...Acha i jeszcze dziś w schoolu Miesia oddawała dyktanda! I szok dostałam się do konkursu, ale powiedziała jej ,że nie chcę brać udziału ,bo jestem kiepska z ortografii ,a to był przypadek.No i co dobrze ,nie chcę żeby poziom konkursu się zniżył przezemnie...